sty 18 2009

Co może oznaczać ten sen - 85


Komentarze: 0

Znajdowałem się w kościele. Było sporo ludzi, ale nie było nabożeństwa ani czegoś podobnego. W kościele byłem z żoną kolegi z S., byłego pracownika.

Staliśmy po prawej stronie, blisko ołtarza. W pewnym momencie wyszedłem, aby wysikać się. Wyszedłem na zewnątrz, idąc przez cały kościół. Wówczas zorientowałem się, że to kościół w mojej rodzinnej miejscowości.

Potrzeby fizjologicznej jednak nie załatwiłem, bo nie znalazłem odpowiedniego na to miejsca. Niemniej jednak odechciało mi się.

Wróciłem, ale zauważyłem, że tej kobiety, z ktorą byłem, nie ma w tym miejscu, gdzie razem staliśmy. Poszedłem na drugą stronę, bo zauważyłem tam wolne taborety do siedzenia. Na jednym z nich usiałem a drugi zarezerwowałem dla niej.

W międzyczasie na tej stronie zaczęły się jakieś tańce.

Gdy wróciła w poprzednie miejsce, zaczęła się rozglądać. Domyśliłem się, że mnie chciała odnaleźć.

Zobaczyła mnie.

Podeszła.

W tym momencie zorientowalem się, żeleżymy a ja przytulam się do niej. Obejmowałem także jej głowę i przytulałem do swojej piersi. Czułem się z tym bardzo dobrze. Ona poddawala się temu bez oporu. Wydaje się, że nie byliśmy w kościele, ale też nie wiem, gdzie. Noe wiem, czy byliśmy nago, czy raczej w ubraniach.

Leżeliśmy do siebie przodem do siebie, ja na lewym, ona na prawym boku. W pewnym momencie obrocilem się na plecy a ona znalazla się na mnie, nadal przytulona.

Znaleźliśmy się nagle w jej domu. Ktoś, nie wiem kto, miał pretensje o to, co robilem z żoną kolegi. Tymczasem ja wewnętrznie, w myślach byłem tym zdziwiony, ponieważ wiedziałem, że kolega nie mialby o to żadnych pretensji, do czego by nie doszło. Sam chętnie by popatrzył a jeszcze chętniej skorzystał, zadowalając się zadowając się z inną kobietą a swoją koleżanką, na seks z ktorą zawsze miał chrapkę.

Nie byliśmy już jednak w tym czasie a najmniejszym stopniu w intymnej sytuacji. Żona kolegi była ubrana i krzątała się po kuchni a potem wyszła.

Pojawił się kolega. Wyszliśmy i wsiedliśmy do samochodu z zamiarem jazdy. Pojechaliśmy, lecz niedalego. Okazało się bowiem, że osiedle, gdzie mieszka, jest osiedlem zamkniętym. Wyjeżdżało się po otwarciu szlabanu.Kolega miał pilota i szlaban otworzył. Gdy jednak usiłował wyjechać, dotknął przodem samochodu do słupka wspierającego szlaban i zrezygnował. Wiedziałem, że wystarczy lekko skręcić w prawo i już nie było problemu, aby się zmieścić., ale on zrezygnował a ja nie podpowiedziałem mu, jak to zrobić. Nie zależało mi.

Potem wysiedliśmy i poszliśmy ulicą osiedlową. Teren był podlewany wodą. Było mokro. Podeszliśmy znów do szlabanu, gdzie widzialem na krzeslach elementy odzieży. Szliśmy znów ulicą osiedlową a kolega trzymał w ręce wąż do podlewania. Ja w tym czasie byłem już w krótkich spodenkach i sportowej koszulce.

Wróciliśmy do domu dozorcy. Żona dozorcy powiedziała, aby kolega już nie podlewał, bo jest dość mokro.

Kolega rozmawiał z dozorcą i jego żoną. Ja stałem opodal.

Widziałem że jest dużo wody. W miejscu, gdzie było wglębienie wody było na ponad pół metra. Była czysta, ale na wierzchu pływała ziemia. Ja wpadlem do tej wody przez nieuwagę. Dodatkowo upadłem na kolana. Gdy się wydostałem, żona dozorcy powiedziała mi, abym wszedł się osuszyć. Ja jednak nie skorzystałem z zaproszenia i poszedłem w kierunku szlabanu, aby przebrać się w te rzeczy, które tam leżały. Gdy dochodzilem tam, to do domu po lewej stronieulicy do swojego domu wszedł znany mi z S. mężczyzna. Wyglądał jak pijany, ale raczej był trzeźwy. Coś do mnie mówił w sensie, że zaraz wyjdzie i pomoże mi wydostać się z tego osiedla.

 

Ja poszedlem przebrać te rzeczy. Przekładałem je.

17.01.2009

wiktim : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz