lis 11 2008

Po pogrzebie


Komentarze: 0

Podczas pogrzebu najmłodszy syn zmarłej (a mój zięć) w pewnym momencie usiadł naprzeciwko mnie i najbliższej przyjaciółki Z. - M. Nie przywitał się ze mną, ale widziałem, że coś się w nim zmieniło. Rozmowę kierował do M., a nie do mnie.

Opowiedział okoliczności śmierci Z. Chciała z nim wyjść na spacer. Zaraz jednak na początku poczuła się źle i pojawiły się trudności z oddychaniem. Zawrócili więc a Z. zajęli się lekarze. Była jeszcze jakiś czas przytomna i pytała, czy syn jest. Odpowiedziano jej twierdząco. Potem przytomność straciła i nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Reanimacja nie była skuteczna.

Mówił też o innych sprawach i miał pytania kierowane ni to do mnie, ni to do M. Ja po paru minutach odpowiedziałem coś zdawkowo, czego M. nie wiedziała a ja tak.

Później poszedł do innych gości.

Potem, gdy już musiałem opuścić stypę, aby udać się na dworzec PKP, na pożegnanie mocno uścisnął mi dłoń i powiedział "dziękuję". Ja odebrałem to, jako podziękowanie za moją sympatię do jego matki. Pewnie ponadto on uznał, że tym przeprosił mnie za przykrości, jakich od niego i przez niego doznałem.

Przyszło mi więc na myśl, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko te nieformalne przeprosiny przyjąć.

Ten jego gest zauważyła także młodsza córka i powiedziała, że chciało się jej płakać. Powiedziała też, że brakuje jej rozmów ze starszą siostrą.

14.10.2008

wiktim : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz