Kategoria

Zamykany rozdział życia, strona 2


lis 21 2008 Nie trzeba już rywalizować
Komentarze: 0

Od końca czerwca, po raz pierwszy był odczyt liczników energii elektrycznej. Wyszło, że zużyliśmy 416 kW. Nie wiedziałem, czy to dużo, czy mało, więc zadzwoniłem do byłej, aby zorientować się, ile trzeba będzie zapłacić.

Nie była w stanie mi powiedzieć mimo, iż obecnie ma swoje własne dwa mieszkania.

Zadzwoniłem więc do starszej córki, ale miała wyłączony telefon.

Dzisiaj oddzwoniła. Najpierw nie wiedziała, co mi odpowiedzieć, bo była na dworze (wracała z zakupów), a w pamięci tego nie miała. Potem zadzwoniła jeszcze raz mówiąc, że oni za ponad 200 kW zapłacili ponad 200 zł. Wychodzi więc na to, że my tu zapłacimy coś pod 200 zł, co za tak długi okres nie jest chyba kwotą wielką.

Córka dzwoniąc nie wiedziała, czy jeszcze śpię a było wpół do ósmej. Ja zdziwiłem się, że ona już jest po zakupach. Powiedział, że dlatego, bo jedzie do szpitala na masaż kręgosłupa i jakieś jeszcze zabiegi rehabilitacyjne. Gdy zapytałem, kto będzie z wnukami, odpowiedziała, że W. (mąż). Pojedzie nieco później do pracy. Mama (moja była żona) nie chciała być z nimi w tym czasie, bo musiałaby wcześniej wstać. Gdy W. się o to na nią pogniewał, to była zdziwiona.

Ja na to powiedziałem, że dla mnie to nic nowego, takie zachowanie mojej byłej.

Przyszła mi do głowy taka refleksja, że teraz to ona nie musi już rywalizować, kto jest lepszą z matek, bo matka W. - Z. od niedawna nie żyje (ona nigdy, w żadnym czasie nie odmówiła tego typu pomocy). Z kolei na zawiązywanie sojuszów przeciwko mnie nie ma potrzeby, bo już jesteśmy po rozwodzie. Pozostało jej więc żyć dla siebie, nie zważając na potrzeby bliskich.

Trochę to dziwne jednak, że jej postawa hedonistyczna ma tylko wymiar w tym, aby się nie przemęczać i "broń boże" nie wstawać wcześniej, niż to konieczne z punktu widzenia własnych spraw. Jeśli nawet przez myśl mi przeszło, jeśli nawet zasugerował mi to psycholog (na pewno jednak nie wtedy, gdy byłem w transie), że rozwód nie do końca był dobrą decyzją, to takie sytuacje uświadamiają mi, że moja "była" jest niereformowalna. Że całe jej życie, ogół postępowania, to zwykła taktyka obliczona na potrzeby jej korzyści w danym czasie.

12.11.2008

wiktim : :
lis 16 2008 A była żona ...
Komentarze: 0

Była żona szuka winnego rozpadu naszego związku wszędzie wokół siebie, ale nie jest w stanie ocenić swoich zachowań. Ostatnio napisała w cudzysłowiu kilka dziwnych słów naszej, wspólnej koleżance.

No cóż, takie zachowanie i bezkrytycyzm, to dla mnie żadne zaskoczenie.

4.11.2008

wiktim : :
lis 11 2008 Zdziwiony kolega - emeryt
Komentarze: 0

Była zauważona także przez osoby nieuczestniczące w pogrzebie, moja krótka - przecież tylko na pogrzebie - wizyta w S. Dzwoniło dwóch kolegów ze związku zawodowego. Nie mogłem jednak z nimi się spotkać, gdyż córka musiała wrócić w tym samym dniu, co był pogrzeb, ze względu na klasówkę.

14.10.2008

wiktim : :
lis 11 2008 Tego żałuję
Komentarze: 0

Dzisiaj rozmawiałem z moją byłą. Powiedziała mi, że nie zgadza się, abym spał w jej mieszkaniu. To dlatego, że jej zdaniem miałem wpływ, duży wpływ na to, co o niej myślała zmarła, o co miała do niej żal.

Stąd brak zgody na obecność jej na stypie.

Tymczasem zmarła miała swoje żale, o których już pisałem. Rozmawiał o tym ze zmarłą Z., w mojej obecności (a także żony i chrześniaka zmarłej), jej najstarszy syn.

Innym zarzutem mojej byłej jest, że ja wyjaśniam, gdy ktoś powie mi, że ktoś inny coś tam mówił o mnie, czy sprawach ze mną związanych.

Tak, robię to, bo nieporozumienia się zdarzają. Pojawiło się takie akurat. Zmarła powiedziała synowi (a mojemu zięciowi), że pomyłkowo wysłała życzenia urodzinowe mojej młodszej córce, zamiast swojemu średniemu synowi. Wniosek zięcia - zmarła nie lubiła mojej młodszej córki.

Tymczasem zmarła wysłała po raz drugi życzenia mojej młodszej córce, dzień po dniu. Wiedząc to, wyjaśniłem owo nieporozumienie.

12.10.2008

wiktim : :
lis 11 2008 Szukanie pozytywów
Komentarze: 0

To wynika z niekorzystnego podziału majątku. Moja była wykorzystała to, że nie mam czasu, woli, determinacji i zdrowia do prowadzenia z nią walki o sprawiedliwy podział majątku. A nadto sumienia do angażowania dzieci i znajomych w nasze sprawy.

Jeszcze przed terminem uzgodnionym u notariusza próbowałem ją przekonać do sprawiedliwego podziału, ale nic z tego. Żadne argumenty do niej nie trafiały. W czasie tej rozmowy była bardzo zdenerwowana. Nie chciała mi pozwolić na wzięcie zegara ściennego z wahadłem. Zegar obecnie wahadło ma tam zatrzymane, bo podobno za głośno wybija godziny, co podobno nie daje spać. Ja przy nim spałem - i na pewno będę, bez podobnego problemu. Nie chciała dać także półki na moje trofea strzeleckie (puchary). Zgodziła się dopiero po mojej groźbie pójścia z podziałem do sądu.

Dopiero po wizycie u notariusza zeszła z niej nerwowość. Bez problemu już zrezygnowała ze współwłasności dwóch kont (jedno z debetem, drugie z lokatą z pieniędzy ze sprzedania praw do działki Rodzinnych Ogrodów Działkowych) a potem poczęstowała mnie kolacją w jednym z mieszkań, które jej zostało.

Tak więc nie pozostało mi nic innego, jak szukanie pozytywów w tej sytuacji.

Do obecnego momentu widzę takie:

- mobilizacja w pracy, bym w dalszej perspektywie to ja wygrał korzyści,

- możliwość zajęcia się swoimi sprawami, zamiast walką o "kasę",

- wykazanie braku zachłanności z mojej strony,

- nie całkiem może pozytywne, ale prawo do żądania odpowiedzialnego i adekwatnego do potrzeb partycypowania w utrzymaniu córki.

01.10.2008

wiktim : :