Komentarze: 0
dotknij mnie dłonią
dotknij mej dłoni
dotyku tak spragnionym
W-wa, 19.01.2009
Może to miejsce okaże się najlepsze.
dotknij mnie dłonią
dotknij mej dłoni
dotyku tak spragnionym
W-wa, 19.01.2009
Znajdowałem się w kościele. Było sporo ludzi, ale nie było nabożeństwa ani czegoś podobnego. W kościele byłem z żoną kolegi z S., byłego pracownika.
Staliśmy po prawej stronie, blisko ołtarza. W pewnym momencie wyszedłem, aby wysikać się. Wyszedłem na zewnątrz, idąc przez cały kościół. Wówczas zorientowałem się, że to kościół w mojej rodzinnej miejscowości.
Potrzeby fizjologicznej jednak nie załatwiłem, bo nie znalazłem odpowiedniego na to miejsca. Niemniej jednak odechciało mi się.
Wróciłem, ale zauważyłem, że tej kobiety, z ktorą byłem, nie ma w tym miejscu, gdzie razem staliśmy. Poszedłem na drugą stronę, bo zauważyłem tam wolne taborety do siedzenia. Na jednym z nich usiałem a drugi zarezerwowałem dla niej.
W międzyczasie na tej stronie zaczęły się jakieś tańce.
Gdy wróciła w poprzednie miejsce, zaczęła się rozglądać. Domyśliłem się, że mnie chciała odnaleźć.
Zobaczyła mnie.
Podeszła.
W tym momencie zorientowalem się, żeleżymy a ja przytulam się do niej. Obejmowałem także jej głowę i przytulałem do swojej piersi. Czułem się z tym bardzo dobrze. Ona poddawala się temu bez oporu. Wydaje się, że nie byliśmy w kościele, ale też nie wiem, gdzie. Noe wiem, czy byliśmy nago, czy raczej w ubraniach.
Leżeliśmy do siebie przodem do siebie, ja na lewym, ona na prawym boku. W pewnym momencie obrocilem się na plecy a ona znalazla się na mnie, nadal przytulona.
Znaleźliśmy się nagle w jej domu. Ktoś, nie wiem kto, miał pretensje o to, co robilem z żoną kolegi. Tymczasem ja wewnętrznie, w myślach byłem tym zdziwiony, ponieważ wiedziałem, że kolega nie mialby o to żadnych pretensji, do czego by nie doszło. Sam chętnie by popatrzył a jeszcze chętniej skorzystał, zadowalając się zadowając się z inną kobietą a swoją koleżanką, na seks z ktorą zawsze miał chrapkę.
Nie byliśmy już jednak w tym czasie a najmniejszym stopniu w intymnej sytuacji. Żona kolegi była ubrana i krzątała się po kuchni a potem wyszła.
Pojawił się kolega. Wyszliśmy i wsiedliśmy do samochodu z zamiarem jazdy. Pojechaliśmy, lecz niedalego. Okazało się bowiem, że osiedle, gdzie mieszka, jest osiedlem zamkniętym. Wyjeżdżało się po otwarciu szlabanu.Kolega miał pilota i szlaban otworzył. Gdy jednak usiłował wyjechać, dotknął przodem samochodu do słupka wspierającego szlaban i zrezygnował. Wiedziałem, że wystarczy lekko skręcić w prawo i już nie było problemu, aby się zmieścić., ale on zrezygnował a ja nie podpowiedziałem mu, jak to zrobić. Nie zależało mi.
Potem wysiedliśmy i poszliśmy ulicą osiedlową. Teren był podlewany wodą. Było mokro. Podeszliśmy znów do szlabanu, gdzie widzialem na krzeslach elementy odzieży. Szliśmy znów ulicą osiedlową a kolega trzymał w ręce wąż do podlewania. Ja w tym czasie byłem już w krótkich spodenkach i sportowej koszulce.
Wróciliśmy do domu dozorcy. Żona dozorcy powiedziała, aby kolega już nie podlewał, bo jest dość mokro.
Kolega rozmawiał z dozorcą i jego żoną. Ja stałem opodal.
Widziałem że jest dużo wody. W miejscu, gdzie było wglębienie wody było na ponad pół metra. Była czysta, ale na wierzchu pływała ziemia. Ja wpadlem do tej wody przez nieuwagę. Dodatkowo upadłem na kolana. Gdy się wydostałem, żona dozorcy powiedziała mi, abym wszedł się osuszyć. Ja jednak nie skorzystałem z zaproszenia i poszedłem w kierunku szlabanu, aby przebrać się w te rzeczy, które tam leżały. Gdy dochodzilem tam, to do domu po lewej stronieulicy do swojego domu wszedł znany mi z S. mężczyzna. Wyglądał jak pijany, ale raczej był trzeźwy. Coś do mnie mówił w sensie, że zaraz wyjdzie i pomoże mi wydostać się z tego osiedla.
Ja poszedlem przebrać te rzeczy. Przekładałem je.
17.01.2009
Praca taka, że nie jest jak w powiedzeniu „czy się robi, czy się leży ...” Już więc wczoraj, w dniu wyjścia ze szpitala, popracowałem ponad godzinę a dzisiaj byłem w pracy ok. 7 godzin.
Powtarzalnie śni mi się pewne miejsce w mojej rodzinnej miejscowości. Jest to niecka – zagłębienie w terenie, na naszym polu, znajdujące się bardzo blisko płynącej tam rzeki. Poziom tej niecki jest może nawet poniżej poziomu wody w rzeczce. Gdy rzeczka wylewała, a wylewała wiosną regularnie, miejsce to wypełniało się wodą. Na wysokości tego pola, w rzeczkę wrastała osika. Można było stanąć na jej korzeniach i było się w 1/3 szerokości rzeki, która w tym miejscu ma jakieś 3 - 4 m.
Jako dzieciak postanowilem zbudować tu swój półwysep. Przypominam sobie, że na początku zbyt szybko zacząłem budować swój kawałek ziemi i ktoś z dorosłych rozebrał moją budowlę. Tworzyłem bowiem w ten sposób potencjalne zagrożenie wystąpienia w tym miejscy zatoru utrudniającego swobodny przepływ wody.
Potem robiłem to stopniowo i systematycznie, aby moja praca nie została zauważona. W tym celu łączyłem przez lata brzeg z korzeniami drzewa przy użyciu gałęzi, kłączy perzu, chwastów i ziemi. W końcu cel osiągnąłem i miałem swój półwysep. Lubiłem tam przebywać, traktując to miejsce, jako kryjówkę, bowiem przez cały okres wegetacji roślin, ze ścieżki przebiegającej brzegiem rzeki nie byłem widoczny.
Pamiętam, że mialem jeszcze jedno marzenie związane z tym miejscem. Ową nieckę uważałem, jako idealne miejsce na wykopanie tam stawu.
Obecnie, na sąsiednim polu są stawy, zaś na tym, po obu jej stronach rosną dorodne topole, z których jedną zasadził średni brat a ja byłem przy tym.
Niecka owa śnila mi się, jako calkowicie wybetonowana. Tyle jedynie pamiętam z tego snu. Mam wszakże jeszcze wrażenie, że potem znów widzialem jakby zrekultywowaną, ale tego nie jestem zupełnie pewien.
W 1977 roku, kilka miesięcy przez ożenkiem byłem na zabawie tanecznej na Zamku w pobliżu miejscowości, gdzie mieszkała moja wówczas dziewczyna a obecnie ex. Byla też z nami koleżanka obecnie mieszkająca w USA z, wówczas już mężem. Obecnie są również po rozwodzie.
Oni poszli przodem a my zostaliśmy, bo zebrało się nam na całowanie. Wówczas napadło na nas trzech facetów i nieźle mi nałoili. Tylko za to, że całowaliśmy się a oni nie mieli z kim.
Po tym zdarzeniu mialem zlamany nos. Po operacji praktykantka laryngologiczna wyciągnęła sączki z jednej z moich dziurek nosa, pozostawiając w drugiej. Z drugiej wyciągnięto mi sączki po dwóch chyba dniach. Stąd wzięło się skrzywienie.
Naprawiłem je w kilka miesięcy po rozwodzie.
Tak więc symbolicznie został rozdzielony ten czas naszego, wspólnego życia.