Komentarze: 0
Jeździłem jako pasażer bryczką zaprzężoną w konie. Nic więcej nie pamiętam z tego wątku.
Później jechałem z innymi (m. innymi z młodymi dziewczynami a może był jeszcze ktoś - nie wiem) jechaliśmy samochodem, jakby Żukiem skrzyniowym, który miał skrzynię odkrytą a ławki były umiejscowione za kabiną kierowcy i wzdłuś burt bocznych.
W miejscu, gdzie nie było siedzeń była wolna przestrzeń.
Trasa, jaką mieliśmy przebyć to droga z S. (gdize ostatnio mieszkałem) do Poznania.
Wprawdzie mieliśmy jechać, ale w miejscowości K., trzy kilometry od miejsca startu (a może to było miejsce startu) zawiódł samochód. Nie chciał nas wieźć a chciał być przez nas pchany.
Robiliśmy to. Było nadzwyczaj lekko. Tak, pchając, dotarliśmy do P. (11 km od S.) w kierunku Poznania.
Poza tym, już na początku musieliśmy dwa razy wjzżdżać z drogi podpoprzdkowenej na drogę główną, co w rzeczywistoci nie ma miejsca. Zupełnie pod koniec wpychaliśmy auto pod górkę i przez las.
Po minięciu P., w lesie był koniec trasy.
Odniosłem wrażenie, że przemieszczanię sie na tej trasie śniło mi się już, ale w kierunku odwrotnym - z Poznania do skraju lasu. Pozostało i więc do pokonania częś biegnąca przez las.
25.10.2008