Komentarze: 0
Obydwie córki bardzo długo rozmawiały przez telefon. To dobrze, bo dawno tego nie było.
Potem z młodszą (ale przecież już dorosłą) córką posiedzieliśmy sobie w kuchni przy winie. Cztery wina były na stole, co nie znaczy, że wypiliśmy cztery butelki. Po prostu piliśmy cztery rodzaje: czerwone wytrawne, białe wytrawne, tokaj (podrabiany) i miód pitny.
Rozmawialiśmy i o sprawach rodzinnych, i o osobistych. Zgodziliśmy się, że brakuje jej miłości, co trochę ją przygnębia. Chciałaby kochać kogoś, kto będzie, podobnie jak ona zajętyróżnymi sprawami, aby nie był zazdrosny o czas, którego nie może mu poświęcić.
Wcześniej, w ramach niespodzianki dla mnie, ciasto – karpatkę – zaczęła przygotowywać mieszkająca u nas koleżanka. Znów jednak przypaliła – i masę i ciasto.
22.11.2008