Gdzie obecnie pracuję, to jedynie pracuję właściwie. Jeszcze nic nie zarobiłem. Atmosfera w pracy dobra, ale z tego utrzymać się nie można – niestety. Gry losowe też jakoś nie przynoszą winszowanego efektu.
Ostatnio mialem spore wydatki własne i związane z córką oraz z tańcem.
Ja teraz funkcjonuję na zapasach.
Ta córka, która wymaga opieki, jest ze mną. Ze mną jest też poczucie obowiązku, że to jak pokierowałem jej życie w to miejsce, w to zaangażowanie. Czuję ciężar odpowiedzialności a cierpliwość moja nie jest mała. Nie chciałbym poznać jej granicy. Cierpliwość jest tym bardziej narażona na poznanie owej granicy, bowiem ex nie wywiązuje się ze swoich obowiązków wobec córki. Chodzi o wymiar finansowy. Twierdzi, że nie ma a firma źle prosperuje.
Żadna to dla mnie satysfakcja, że jest to sygnał dla ex o skali mojego zaangażowania, gdy z nią pracowałem. Sądzę, że zdała sobie z tego sprawę a może nawet zawsze sobie zdawała.
Siedzę właśnie przed gabinetem psychologa i sobie o tym rozmyślam Zapewne dzisiaj ponarzekam trochę na siebie.
No bo na kogo?
Na ex, że mało kreatywna? Przecież o tym wiedziałem.
Że mówi córce, iż to ja mam pieniądze? Mogłem przypuszczać.
Starsza córka komentując podział majątku powiedziała ex, że „wygrała w totolotka”.
Że też to mi ex powiedziała … Ale też zaraz usłyszalem komentarz o wielkich długach ex.
Mogłoby być lepiej, gdyby zmieniła strukturę wydatków, ale kto jej to powie.
3.12.2008