Śniłem, że byłem na jakimś ogrodzonym terenie, ale nie utwardzonym. Przez bramę otwierając ją impetem, wjechał pusty autobus kierowany przez redaktorkę lokalnej gazety w S. (skąd niedawno wyprowadziłem się do Warszawy). Ja stałem w grupie osób. Gdy ona wjechałato zamierzyła zawrócić. Szło jej to nieporadznie, bardzo nawet. W pewnym momencie, widząc to, z grupy wyszedł (niby go znałem, niby nie) bardzo doświadczony kierowca. Chciał jej pomóc a najbardziej zawrócić owym autobusem osobiście. Ja próbowałem też pomóc mówiąc, jak daleko ma cofać, abyw coś, np. w ogrodzenie, nie uderzyć.
Kierująca redaktorka postanowiłea jednak sama wszystko zrobić. Wstąpiło w nią jakieś, niezwykle silne zdecydowanie w działaniu.
Podjechała przodem do ogrodzenia (była to siatka druciana) następnie ostro wystartowała do tyłu, jednocześnie maksymalnie skręcając kierownicą w prawo. Wydawało mi się, że już uderzy w ogrodzenie, jednak zmieściła się z tym manewrem i zatrzymała się przodem do bramy, którą wjechała po jej przełamaniu. Brama w tym momencie była zamknięta. Ja krzyczałem, informując ją o tym. Ona jednak, nie czekając na nic, ruszyła do przodu i jakby najeżdżając na tą bramę, wyjechała. Po jej wyjeżdzie, gdy bramę znów osadzono, okazala się ona nie bardziej zniszczona, niż przed najechaniem na nią kierowanym przez redaktorkę autobusem.
Swoją drogą, w ostatnim czasie zapamiętałem wreszcie jakiś sen, bo oststnio wiedziałem, że śnię, ale wszystko mi gdzieś z pamięci uciekało.
19.10.2008